dywagacje o skarbie średzkim
Bity pomiędzy 1252, a 1533 rokiem we Florencji i kilku innych miastach floren był rodzajem ówczesnego standardu złota, szeroko używanym w handlu. Moneta swojego wyglądu ani masy przez ten długi czas nie zmieniała, i bita była niezmiennie z 3.5 gramową zawartością czystego złota.
Na rewersie monety widnieje typowy motyw florencki z liśćmi, a na awersie widać postać św. Jana Chrzciciela w worku pokutnym (dziś taki Juncker na przykład też by nieźle w takim stroju wyglądał… :-).
Ciekawostką która skłania nas do zajęcia się tematem banku “ziemskiego” jest fakt że ta akurat moneta pochodzi z terenów dzisiejszej Polski i że przeleżała w banku ziemskim ponad 600 lat. Jak widać z b. dobrym wynikiem. Jest mianowicie częścią tzw. skarbu średzkiego wykopanego w Środzie Śląskiej w połowie lat 80-tych.
To osobna, fascynująca część europejskiej historii. Skarb ten był zastawem króla Karola IV Luksemburskiego pod pożyczkę udzieloną mu w 1348 roku przez żydowskiego bankiera z Wrocławia o imieniu Muscho (Mojżesz). Władza, jak każda, potrzebowała wtedy szmalu na prowadzenie wojen, jak zwykle. A że nie wpadła jeszcze na pomysł drukowania papieru to musiała pożyczać prawdziwy pieniądz. Ale u kogo go pożyczać? U żydowskich bankierów oczywiście! Jak zwykle.
Plany króla i jego żydowskich bankierów pokrzyżowała jednak w tym przypadku epidemia czarnej śmierci (dżumy) przewalająca się przez Europę w latach 1347 – 1350. Od 1/3 do 2/3 ludności kontynentu postradało w niej życie. W tym właśnie czasie dżuma z południa Europy dotarła do księstwa wrocławskiego, wymiatając i tu ludzi masowo. Słuch zaginął o Muscho.
Najwyraźniej bankier przeczuwał problemy co skłoniło go do powierzenia swojego skarbu nieocenionemu w takich sytuacjach bankowi ziemskiemu w Środzie Śląskiej, gdzie prawdopodobnie mieszkał. Najpewniej ratował się przed epidemią ucieczką, czarna śmierć go dopadła i po skarb już nie wrócił. Mniej prawdopodobne, choć też niewykluczone jest że padł ofiarą pogromów jakie miejscowa ludność w całej Europie urządzała wówczas żydom podejrzewanym o roznoszenie zarazy. Nieuczony ówczesny lud nie wierzył najwyraźniej ówczesnej propagandzie utrzymującej że źródłem zarazy nie są żydzi ale niecodzienna konfiguracja Saturna, Jupitera, i Marsa która wystapiła w 1341… Dzisiejsza propaganda ma o wiele prostsze zadanie; wystarczy zwalić rzecz na Putina a uczony dzisiejszy lud we wszystko uwierzy… 😉
Tak czy inaczej, raz jeszcze bank ziemski zadziałał i okazał się daleko najbardziej bezpiecznym rozwiązaniem, przechowując skarb w nienaruszonej formie przez ponad 600 lat! To jest, do czasu aż wzięli się za niego Polacy którzy przy okazji prac budowlanych przy ulicy Daszyńskiego w Środzie Śląskiej w połowie lat 80-tych znaczną część skarbu rozgrabili … 🙁
Skarb odkrywano, i kradziono, w dwóch turach. W pierwszej, w 1985, odkryto dzban z kilkoma tysiącami monet srebrnych, głównie groszy praskich. W turze drugiej, w 1988, znalezisko było dużo większe i obejmowało oprócz złotych florenów wiele przedmiotów użytkowych ze złota i kamieni szlachetnych, w tym bezcenną koronę. Muscho musiał używać swojego domu w Środzie w charakterze prywatnego sejfu. Niestety po odkryciu skarbu i w tym przypadku okoliczna ludność i miejscowi rabusie znalezisko w znacznej mierze rozgrabili, z czego odzyskać udało się jedynie część. Co gorsza, rabusie poprzecinali wiele precjozów z drugiego znaleziska na mniejsze kawałki, dokonując wandalizmu na dużą skalę. To z tej właśnie drugiej tury pochodzi pokazany wyżej złoty floren.
Skarb średzki jest jednym z najcenniejszych, o ile nie najcenniejszym znaleziskiem na ziemiach polskich. Szacuje się że wartość rynkowa znalezionych precjozów przekracza obecnie $50M, być może nawet znacznie więcej.
Co nas prowadzi do sedna artykułu – banku ziemskiego. Nie ulega wątpliwości że bank ziemski działa, czego jeszcze jednym potwierdzeniem jest właśnie skarb Muscho. Przez ponad 600 lat precjoza bezpiecznie przeleżały w ziemi i bez problemu przeleżeć by mogły kolejne stulecia. Ponad ziemią toczyły się wojny, jeździły czołgi, grzmiały działa, przeciągały hordy barbarzyńców, zarazy i klęski żywiołowe, a skarb leżał sobie w ziemi spokojnie i bezpiecznie. Nie ma już od stuleci Muscho. Nie ma nikogo kto by go znał, niewiele o nim wiadomo. Wiadomo tylko tyle że gdyby koparka w Środzie Śląskiej nie zawadziła łyżką o dzban to skarb mógły sobie leżeć w ziemi jeszcze długo. To że natrafiła na niego w drodze zupełnego przypadku nie dezawuuje w najmniejszym stopniu zalet banku ziemskiego. Jeżeli największą szansę na znalezienie ukrytego aktywa są przypadkowe roboty budowlane, czy też przypadkowe uderzenie meteorytu tuż obok, to kryjówka taka musi być całkiem niezła!
Zalet bank ziemski ma wiele i znacznie więcej niż wad. Wady ma też ale wywodzą się one logicznie głównie z jego natury i w ten sam naturalny sposób można im zaradzić:
-
Nie wzbudzaj podejrzeń. Szansa że ktoś szuka czegoś w banku ziemskim na zasadzie losowej, i że coś znajdzie, jest statystycznie zero. Innymi słowy, sukces banku ziemskiego krytycznie zależy od dyskrecji. Bez wysyłania zewnętrznych sygnałów przez właściciela nikomu nie przyjdzie do głowy szukanie czekogolwiek. To właściciel więc, swoim mniej lub bardziej rozważnym postępowaniem, definiuje jak bezpieczny jego bank ziemski będzie. Sądzisz że gdyby Muscho widziany był o północy z łopatą w swoim sadzie to jego skarb ostał by się nawet do końca zarazy, w 1350, nie mówiąc już o 600 dalszych latach?
-
Sensowny wybór miejsca. Z punktem a. wiąże się też ten – sensowny wybór samego miejsca. Bank ziemski oznacza przede wszystkim “ziemię”, ale nie tylko. Każde sensownie pomyślane i dyskretnie zabezpieczone miejsce ukrycia pewnych aktywów może okazać się pomocne, w tym w szczególności pomocne mogą być ściany konstrukcji oraz różne konstrukcje pomocnicze. Z tym że, owszem, ziemia jest “na zawsze”, natomiast za ściany domu koparka zabierze się wcześniej czy później. Gorzej jest z elementami drewnianymi jak dachy etc, bo te wymieniać trzeba stosunkowo częściej. Z drugiej strony wiele zależy też od funkcji jaką bank “ziemski” ma pełnić i od horyzontu czasowego. Logiczny wydaje się wybór w miarę dużego i w miarę prywatnego areału, im bardziej porośniętego, osłoniętego i im bardziej ogrodzonego tym lepiej.
-
Właściwe zarządzanie. Bank ziemski wymaga przemyślenia metod zarządzania, aby tak powiedzieć. Nie sztuka coś zakopać a nie móc potem tego odnaleźć bo nie można namierzyć miejsca. Wyjmowanie z banku musi być przy tym procesem równie dyskretnym co wkładanie. Podobnego przemyślenia wymaga sprawa tego kto, w jakiej randze i w jakiej kolejności ma do czego dostęp a do czego dostępu mieć nie powinien. Jeden właściciel “banku” znający wszystko i cała reszta zupełnie nieświadoma niczego też jest rozwiązaniem jedynie suboptymalnym. Chyba że właścicielowi zależy na scenariuszu Muscho który raz złożony zarazą tajemnicę swojego banku ziemskiego zabrał do grobu. Z drugiej strony potencjalne konflikty między posiadaczami informacji a/lub posiadaczami praw do ukrytego aktywa wysadzić mogą istotę banku ziemskiego w powietrze. Stąd konieczność dokładnego ustalenia hierarchii, formy i zakresu przekazywanej informacji. Niezłym punktem startowym może okazać się prosty podział klucza dostępowego na części składowe i jego funkcjonowanie wymagające udziału wszystkich z nich razem. Prostą prawdę o szkodliwości nadmiernej koncentracji informacji odkrywają tracące klientów banki, terroryzowane obecnie totalitarną zasadą “znaj swojego klienta”. Po co? Bank, aby działać jako bank, swojego klienta przecież wcale znać nie musi. To że go nie zna ma do tego tę niebagatelną zaletę że nie znając klienta bank, nawet szczerze tego pragnąc, nie może go również zakablować do władz.
-
Wykrywacz nie na wszystko. Często zarzuca się bankowi ziemskiemu tę słabość że możliwy jest frontalnye atak na niego ze strony państwa czy też włamywacza uzbrojonego w wykrywacz metali. Jest to niebezpieczeństwo realne którego nie należy lekceważyć. Tym niemniej jednak przy drobiazgowym przemyśleniu sytuacji i pewnych działaniach pomocniczych również można go również uniknąć, czy je znacznie ograniczyć. Przede wszystkim nie każde precjozo czy inna rzecz warta dyskretnego przechowywania, jest do wykrycia detektorem metalu. Zwitków gotówki w plastiku, na ten przykład, zabezpieczonych przed wilgocią, wykrywacz metalu nie wykryje. Diamenty w platikowej szkatułce też zakopać możemy pod gruszką spokojnie, bez najmniejszej szansy na wykrycie nim.
-
Wykrywacz metali. A co robić ze złotem, srebrem czy innymi metalami które wykrywacz istotnie może wykryć? Również proste – użyć jednej z wielu możliwych technik zmyłek (decoy). Przykład – jadąc detektorem po polu i słysząc nagle pisk w słuchawkach szukacz automatyczne wytęża uwagę i zaczyna szukać specjalnie intensywnie w jednym miejscu. oops, coś znalazł! Jadąc natomiast tym samym wykrywaczem po placu budowy, z rozmaitym żelastwem jak zbrojenia czy rury tuż pod ziemią, ten sam szukacz nie słyszy w słuchawkach niczego innego jak tylko pisk! Jeżeli zatem teren odpowiednio przygotować, w szczególności w pobliżu naturalnie występujących objektów metalowych o stałym charakterze, jak metalowe rury, zbrojenia, tarasy, kraty, zbrojone czy ekranowane płaszczyzny, to ciągły sygnał z wykrywacza nie wzbudzi niczyjej uwagi. Orientacyjnie mówiąc, pojedyńczego krugerranda w czystym wilgotnym piasku do głębokości kilkudziesięciu cm można zasadniczo namierzyć. Ale kto będzie go namierzał jeśli nad nim leży warstwa żelaznego badziewia które zdumpowaliśmy tam w charakterze prywatnej składnicy złomu? Będzie to ktoś wykopywał do czystego piachu aby szukać dalej? Zero szans, chyba że -> patrz punkt a.
- Co zrobić jak już jestem podejrzany? Zejść z linii ciosu innym fortelem! Jeżeli kupowałeś złoto przez lata pracowicie kolekcjonując imienne faktury to przyjąć musisz że jesteś podejrzany. Oznacza to że pewna ilość osób wie o twoich zakupach złota, zarówno ze strony agend rządowych jak i osób całkowicie prywatnych, które via-via mają czy miały/mają dostęp do danych. Twój adres zamieszkania może się więc znaleźć, w mniej sprzyjających okolicznościach, na liście potencjalnych wizyt czy to ze strony aparatu terroru czy pospolitych rabusiów. W takich warunkach trzymanie poważnych ilości złota w pobliżu takiego adresu jest oczywiście niewskazane i byłoby skrajną nonszalancją. Wbrew pozorom jednak, brak jakichkolwiek śladów złota jest w takim przypadku również niebezpieczny. Zaleca się dlatego trzymanie, w stosunkowo łatwo dostępnym miejscu, niewielkich ilości metalu w charakterze przyciągającego uwagę decoy-a. Złodziej, także państwowy, rzadko odwiedzać będzie to samo miejsce dwa razy. Dobrym kandydatem jest tutaj nieskomplikowany sejf a w nim na przykład szereg wiarygodnie wyglądających falsów popularnych monet bulionowych. O ile dobre falsy są stosunkowo drogie (rzędu €100 i więcej) o tyle chińską masówkę o charakterze reklamowym nabyć można tanio. Nie inaczej zresztą postępują banki które nawet w Szwajcarii w stojących w lobby gablotach prezentują kopie monet a nie prawdziwe złoto…
-
Decoy w postaci faktury. W niektórych przypadkach, zależnie od sytuacji, najlepszą zmyłką może okazać się pewna ilość złota nabyta oficjalnie na fakturę. Chodzi tutaj o sytuacje w której władza wie że klient nabył pewną ilość złota które, na przykład, ma zamiar opodatkować w ramach opodatkowania majątku. Inną sytuacją może być zamiar władzy objęcia kontrolą obrotu złotem. W obu przypadkach możliwym krokiem pośrednim byłby rodzaj deklaracji ze strony obywatela, początkowo bez żadnych skutków prawnych, ile majątku w złocie posiada. W takich przypadkach zadeklarowanie pewnej ilości posiadanego metalu może być sprytnym krokiem osłaniającym. Nie tylko obniża to prawdopodobieństwo ataku państwa na resztę. Rozbraja także argument “majątku nieznanego pochodzenia” który by wskazywał na “dochód z nieujawnionych źródeł”. To ostatnie już teraz, o ile się nie mylimy, prowadzić może do dotkliwych kar. Mamy oczywiście nadzieję że tak daleko sprawy nie zajdą ale, jak to mówią, better safe than sorry.