ile warte jest miasto Awinion?
Porównywaliśmy kiedyś cenę działki w centrum Warszawy za czasów zaboru rosyjskiego i obecnie, w przeliczeniu na złoto. Okazało się że grunt trzyma wartość. A grunt szczególny w centrum Warszawy trzyma wartość szczególnie dobrze… o czym wie nawet pani prof. Gronkiewicz Waltz… 😉
Grunt jest w tej mierze podobny do złota. Wprawdzie nie brak przepowiadaczy bliskiej ery “kopania złota na asteroidach”, ale nie wydaje się jednak aby w najbliższej przyszłości to nam groziło. Po co zresztą kopać tak daleko skoro Goldman jednym telefonem może już teraz załatwić więcej złota niż wszystkie komety razem? 😉
Drogi czytelnik w korespondencji jakiś czas temu zwrócił uwagę na inny ciekawy epizod łączący złoto i inwestowanie w warunkach ekstremalnych. Jest to coś do czego złoto nadaje się szczególnie dobrze… Chodzi o historyczne spotkanie królowej Joanny I Neapolitańskiej z papieżem Klemensem VI, które odbyło się 9 czerwca 1348 r. w Awinionie. Już sama ta data powinna jeżyć włosy na głowach Europejczyków znających historię. Jeżeli tego nie widać to albo Europejczycy już jej nie znają albo znaczna ich część, zwłaszcza w południowej Francji, używa już turbanów… 😉
Były to ciekawe czasy w historii Europy! Senny dzisiaj Awinion, 90 km na północ od Marsylii, był wówczas ważnym ośrodkiem władzy, z urzędującym papieżem i regularnymi wizytami królów, książąt i kardynałów. Dwory rządzące średniowieczną Europą prowadziły ożywioną politykę dynastyczną. Trup słał się gęsto na prawo i lewo. Trudno jest doszukać się jednego władcy z tamtych czasów który by zszedł z tego świata w sposób naturalny.
Bohaterka spotkania o którym mowa, królowa Neapolu i księżna Prowansji Johanna I (Giovanna) była jedną z głównych rozgrywających w ówczesnej Europie, postacią w rodzaju ówczesnej Angeli Merkel. Ona również zakończyła swoje burzliwe, pełne intryg życie w sposób gwałtowny uduszona poduszkami, wg źródeł, przez aktywnych wówczas w Europie Węgrów. Wskazuje to że z Węgrami nigdy nie ma żartów. Być może gdyby Angela Merkel lepiej studiowała historię to byłaby ostrożniejsza dzisiaj z krytykowaniem Orbana… 😉

Klemens VI (1291 – 1352)
Równie ciekawą postacią był papież Klemens VI, czwarty z serii papieży awiniońskich. Był to okres tzw. niewoli babilońskiej papiestwa, w której siedmiu papieży pod rząd urzędowało właśnie w Awinionie. Francuz – powiedzielibyśmy dzisiaj – z pochodzenia, Klemens VI wsławił się był niejako odwrotnością losu jaki był udziałem współczesnych mu polityków. Mimo że powinien rozstać się z tym światem przy wielu wyśmienitych po temu okazjach jakich mu życie nie skąpiło to zmarł w końcu śmiercią naturalną.
W szczególności Klemens VI wywinął się z objęć czarnej śmierci (dżumy) na epidemię której przypadł jego pontyfikat. Epidemia ta, w latach 1347 – 1350, głęboko przeorała ówczesną Europę wymiatając od 1/3 do 2/3 jej populacji. Skalą w warunkach obecnych odpowiadałoby to atomowej hekatombie z 200 milionami ofiar. Przed zarazą nie było ratunku. Nie było też wiedzy jak się ona przenosi i jak się przed nią ratować, za wyjątkiem ucieczki przed siebie.
Ludzie marli masowo tysiącami. W środku zarazy Klemens VI niósł posługę Bożą i mając sam tysiące szans na zarażenie się jakoś zarazę tę ominął. Znany jest m.in. z tego że w krytycznym momencie poświęcił przepływający przez Awinion Rodan tak aby piętrzące się stosy trupów wrzucać bezpośrednio do rzeki, na prawach ich chrześcijańskiego pochówku w ziemi. Woda była cmentarzem średniowiecznej Europy…
Ale powracając do wspomnianego spotkania, złota i inwestowania w kryzysie… Do spotkania doszło z inicjatywy królowej która miała kilka spraw do załatwienia z papieżem. Ot, typowe średniowieczne manewrowanie, tu dyspensa za grzechy w jednej sprawie, tam wstawiennictwo papieskie w innej. Klemens VI sprawy załatwił, a jakże, ale nie za darmo. Sam upiekł przy ich okazji swoją niebywałą pieczeń.
Łeb do interesu musiał mieć niezgorszy skoro nawet środek katastrofalnej epidemii nie przeszkadzał mu myśleć jasno i perspektywicznie. Dał mianowicie królowej propozycję nie do odrzucenia: odpuści jej grzech mordu, a/k/a wypadek przy pracy dynastycznej, jeśli ta mu sprzeda po zniżkowej cenie Awinion. I tak też się stało. Wolna od grzechów Joanna I mogła dalej mącić w swoich dynastycznych knowaniach a Awinion po okazyjnej cenie 80’000 florenów w złocie powędrował do dóbr papieskich, jak najbardziej doczesnych.

Floren – średniowieczny standard złota w Europie. 3.5 grama czystego złota.
80’000 florenów, po 3.5 grama czystego złota każdy, to 9003 uncji złota czyli wagowo około 280 kg. Dwa konie dobrze objuczone metalem. Innymi słowy, papież nabył miasto za równowartość dzisiejszych $12M. Not too bad, nawet uwzględniając narosłą w międzyczasie premię numizmatyczną sugerującą realną wartość tej transakcji dziś w pobliżu $100M.
Wyglądało to wówczas zapewne na doskonałą okazję w której papież wykazał się nieprawdopodobną głową do interesu. Wyobraźmy sobie tylko tamtą sytuację… Środek paniki. Stosy trupów wszędzie, z którymi nie ma co robić. Masowa depopulacja której końca nie widać. Całkiem realne zagrożenie całkowitą zagładą. Wielu prawdopodobnie upatrywało w tym bliskiego Sądu Ostatecznego. Ludzie nie myślą w takich sytuacjach o zysku i o przyszłości. Nie interesują się transakcjami doczesnymi. Panuje panika i przygnębienie, wszystko wyrzucane jest przez okno. Ludzie owładnięci są strachem i myślą jak przeżyć.
W takich sytuacjach trafiać się muszą wyśmienite okazje inwestycyjne. Dobra doczesne ulegają relatywizacji. Są tanie jak barszcz. Komu jeszcze będą potrzebne? Do wstąpienia do raju już raczej nikomu potrzebne nie będą, zapewnia o tym Biblia. Skoro się zatem zbliża Sąd Ostateczny, jak wówczas w Awinionie, to co komu po złocie? Nic! Czy zatem nie lepiej jest je przezornie zainwestować, hedgując się na wypadek gdyby jednak do Sądu Ostatecznego nie doszło?
Tym bardziej że w dodatku zgłasza się do nas morderczyni gotowa obniżyć dodatkowo cenę na pożądane przez nas dobro doczesne w zamian za relatywnie tanie odpuszczenie jej grzechów? Czemu by ich jej więc nie odpuścić, zamiast pryncipialnie straszyć ją piekłem? Od Lucifera przecież żadnych prowizji z tego tytułu nie otrzymamy…
Taki musiał być tok myślowy Klemensa VI który wykazał się nadzwyczajną trzeźwością i niecodziennym drive’em pro-biznesowym. Nawet w tak skrajnych warunkach papież, zajmujący się przecież dobrami duchowymi, nie zapomniał o dobrach ziemskich. Co więcej, nabył te ostatnie okazyjnie w idealnym momencie peak panic, hegdując do tego posiadane złoto na wypadek gdyby mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi do końca świata jednak nie doszło. W czym miał zresztą pełną rację.
Nauka jaka stąd płynie dla inwestora jest prosta jak drut: percepcja wartości jest w inwestowaniu rzeczą ulotną i zależną od kontekstu. Nic nie pozostaje niezmiennie drogie czy niezmiennie tanie. Rzecz w tym aby dojrzeć w aktywie wartość wtedy kiedy inni jej nie dostrzegają. Oczywiście koneksje w sferach niebieskich mogą być w tym pomocne…
W dzisiejszych czasach na przykład Johanna I musiałaby pewnie prędzej komuś dopłacać za przejęcie od niej Awinionu, z jego muzułmańską już większością i z masą problemów jakie to powoduje… 😉