Teoria Milkshake jest pretensjonalną nazwą rzeczy raczej prostej. Milkshake to cały ten cocktail nadrukowanych przez lata dolarów, euro, jenów, funtów oraz funtów innych walut fiat. Globalna liquidity, krótko mówiąc. A słomka do tego shake’a to kontrolująca dolara Ameryka która całą tę światową liquidity odpompuje w pewnym momencie. Odpompuje oczywiście ku swojemu partykularnemu pożytkowi, pozostawiając resztę świata high and dry. Trump mówi to zresztą całkiem wyraźnie, tyle że nie wszyscy rozumieją co tak naprawdę oznacza jego America first. Oznacza to zasadniczo – America first i do czorta z resztą.
Jak może to osiągnąć? Prosto – nie robiąc wiele. Wystarczy zachować kontrolę nad dolarem, w którym ponad 70% całego światowego handlu ciągle ma miejsce. Niezależnie od sympatii pro- czy anty- faktem jest że do wzięcia udziału w światowym handlu niezbędne jest posiadanie dolarów. Obejść się można bez złotych, funtów czy jenów. Ale nie bez dolarów które emitować może tylko Ameryka.
Przez lata słabego dolara i niskich stóp procentowych cały świat zapożyczał się tanio w dolarze, zamieniał to na inne waluty i inwestował w to co dawało największe zwroty. Te czasy jednak dobiegają końca. Dolar jest drogi a dolarowe pożyczki trzeba spłacać. Spłacać w dolarach których się nie kontroluje i o które coraz trudniej. Skąd je wziąć skoro najpopularniejsze źródło dolarów, jakim dla krajów rozwijających się są surowce, jest w sekularnej bessie?
Eurodolar jest globalnym ekosystemem istniejącym równolegle do dolara. Jest z grubsza podobnej wielkości co dolar amerykański, z podobną infrastrukturą kont dolarowych i kredytu dolarowego. Jeśli masz w swoim banku poza Ameryką konto dolarowe to masz w nim eurodolary. Eurodolar zachowuje się dokładnie tak jak dolar, mimo że nie widział Ameryki. Jest jednak pewna różnica. Eurodolar nie może być dodrukowany przez ECB. ECB może dodrukować euro, co też czyni, ale nie dolara. Dolara dodrukować może tylko FED i też to robi – selektywnie – poprzez swap lines z innymi bankami centralnymi.
Efekt globalnych zobowiązań dolarowych którymi nasycony jest świat i potrzeba ich obsługi są źródłem popytu na dolara. Popyt rośnie, wzbierając szczególnie w czasie dyslokacji rynkowych. Ma to w sumie efekt globalnego dolarowego shorta. Im bardziej potrzeba dolarów w kryzysie tym dolar stoi wyżej bo tym trudniej jest wejść w jego posiadanie. Widzieliśmy to w krachu w marcu ‘20, w którym obok akcji mocno spadło złoto. Spadło nie dlatego że z uwagi na kryzys ktoś się go specjalnie pozbywał. Byłoby to nielogiczne. Złoto spadło ponieważ ktoś musiał mieć dolary za wszelką cenę i musiał dojść do nich sprzedając za dolary cokolwiek miał pod ręką. Najprościej w takich momentach jest upłynnić posiadane złoto na które rynek istnieje zawsze.
Teoria milkshake nie twierdzi że nieuchronnego kryzysu uda się w jakiś sposób uniknąć. Utrzymuje jedynie że drukowanie dolarów przez FED, uzupełniające kapitał tracony w kontrakcji kredytu, nie wystarczy dla uniknięcia ostatecznego credit crunchu. W efekcie to nie hiperinflacja i nie morze nic nie wartego dolara wykończy gospodarki światowe. Wykończy je dolar zbyt silny, przebijający kolejne poziomy 100, 110, 120… i prowadzący prędzej do deflacyjnego przesilenia, podobnego do depresji lat trzydziestych.
Dolar stanie się mocno droższy na skutek tego że będzie poszukiwany a popyt w zapaści rynkowej daleko przewyższy podaż. Przyjmuje się że FED do tego nie dopuści. Że wybailoutuje w razie czego świat, drukując dostateczne ilości dolara i oferując je bankom centralnym poprzez swap lines. Tak istotnie bywało. Jednak w warunkach końcowej rozgrywki globalnego resetu nie jest to dłużej pewnikiem. Nie jest jasne czy Ameryka to zrobi i czemu miałaby to zrobić, gdy trwa globalna walka o wpływy w której stawką jest udział w nowym systemie monetarnym.
Tym bardziej że Ameryka jest magnesem dla światowego kapitału i historycznie najbardziej gościnnym dla niego miejscem. Tu dowolnie duże kwoty można bezpiecznie lokować. Ta pewność tradycyjnie utrzymuje popyt na walutę. W pogarszającym się i sterującym w kierunku przesilenia systemie Ameryka oferować może miejsce najbardziej bezpiecznie i najbardziej gościnne dla kapitału uciekającego z innych, mniej gościnnych i mniej bezpiecznych miejsc. Będzie, innymi słowy, tą słomką przez którą odsączy kapitał, niczym milkshake, z innych miejsc, przyciągając go w swoją stronę.
A gdyby się to komuś za bardzo nie podobało? No cóż, od czego jest w końcu U.S. Navy czuwająca nad tym aby nikomu nie przyszły do głowy rzeczy nie leżące za bardzo w interesie hegemona…