Nie o to chodzi aby przewidzieć przyszłość lecz aby być na nią przygotowanym
Powyższa złota myśl z Peryklesa (c495 – 429BC) jest, naszym zdaniem, kwintesencją tego o co chodzi w inwestowaniu, w odróżnieniu od spekulacji.
Czy inwestowanie jest spekulacją? W jakim stopniu spekulacja jest częścią inwestowania? Panuje w tej dziedzinie pewne pomieszanie pojęć, często rozumie się pod tymi pojęciami rzeczy całkiem odmienne. Rozróżnienie jednak jest istotne ponieważ jest nieodzownym warunkiem odniesienia sukcesu zarówno w jednym jak i w drugim. Wiąże się to z postawą jaką przyjmujemy w odniesieniu do przyszłości. Możliwe są tu dwie różne filozofie.
Jedną z nich jest podejście inwestora, które nazwać możemy też podejściem Peryklesa. Inwestor uważa że przyszłości zasadniczo przewidzieć się nie da, wbrew natrętnej nieraz reklamie promotorów rozmaitych inwestycyjnych produktów które mają “pobić rynek”.
A skoro przewidzieć się jej nie da to próby podejmowane w tym kierunku będą bezowocne. Bardziej sensownie jest skupić uwagę na należytej dywersyfikacji całego portfela inwestycyjnego tak aby być odpowiednio przygotowanym na każdy wariant obrotu spraw. Tak do rzeczy podejdzie inwestor.
Oznacza to zasadniczo „siedzenie w rynkach” przez dobre i przez złe. Inwestor nie odgaduje co będzie specjalnie „hot” w przyszłym roku albo czego należy unikać. Byłoby to może pomocne ale skoro przyszłości z należytą dozą pewności przewidzieć się nie da to sprowadzałoby się to do właśnie do spekulacji. Kontentuje się zatem zwrotem rynkowym, średnim, takim samym jaki dostępny jest dla wszystkich innych uczestników rynku. Inwestor zwróci natomiast uwagę na to aby zwrot ten zrealizowany został pewnie, tanio i efektywnie. Sprowadza się to najczęściej do zajęcia pozycji w szerokich indeksach rynkowych i funduszach zrównoważonego wzrostu raczej niż w indywidualnych walorach.
Oznacza to zasadniczo „siedzenie w rynkach” na dobre i na złe. Inwestor nie odgaduje co będzie specjalnie „hot” w przyszłym roku albo czego należy unikać. Byłoby to może i pomocne ale skoro przyszłości z należytą pewnością przewidzieć się nie da to sprowadzałoby się to właśnie do spekulacji. Kontentuje się zatem zwrotem rynkowym, średnim, takim samym jaki dostępny jest dla wszystkich innych uczestników rynku. Inwestor zwróci natomiast uwagę na to aby zwrot ten zrealizowany został pewnie, tanio i efektywnie. Sprowadza się to najczęściej do zajęcia pozycji w szerokich indeksach rynkowych i funduszach zrównoważonego wzrostu raczej niż w indywidualnych walorach.
Podejście to ma swoje zalety. Uwalnia przede wszystkim inwestora z uciążliwego nieraz obowiązku stałego monitorowania poczynionych inwestycji, co dla osoby nie będącej profesjonalnym managerem kapitału full time może być poważnym obciążeniem. Niewielkim kosztem zapewnia też osiągnięcie gwarantowanego wyniku rynkowego który określić można jako “umiarkowanie dobry”; większość profesjonalnie zarządzanych funduszy i tak nie “bije rynku” z jakąkolwiek regularnością, a są przy tym znacznie droższe bo profesjonalni managerowi kosztują.
W odróżnieniu od inwestora cel spekulanta jest inny. Jest nim zrealizowanie zwrotu ponad rynkowego, lepszego niż rynek czy, jak kto woli, „bijącego rynek”. W poszukiwaniu zwrotu ponad rynkowego nie ma naturalnie niczego złego. Spekulant musi jednak rozumieć że porywając się na wynik lepszy niż rynkowy wejść musi również w strefę ryzyka wyższego niż rynkowe. Czasem okazuje się ono dużo większe i nie zawsze kompensuje potencjalną nagrodę.
W odróżnieniu od zwrotu rynkowego, który jest dostępny dla wszystkich uczestników rynku, zwrot ponad rynkowy dostępny jest tylko dla niewielkiej i zmieniającej się garstki. Spekulant musi również dobrze rozumieć że aby odnieść sukces w spekulacji, to jest osiągnąć wynik niedostępny dla innych, musi dysponować pewną przewagą wiedzy, umiejętności czy technologii nad innymi. Popularną iluzją mas jest spodziewanie się sukcesu w spekulacji bez posiadania tej wbudowanej przewagi wiedzy.
O ile pomiędzy tak zdefiniowanymi obszarami inwestowania i spekulacji istnieje stosunkowo ostre rozróżnienie to często się zdarza że inwestor jest też po części zaangażowany w spekulację i vice versa. Nie ma w tym znowu niczego złego o ile zdaje sobie sprawę z tego co robi i czyni to z odpowiednią dyscypliną. W szczególności powinien wyraźnie oddzielić tę pulę kapitału którą inwestuje od oddzielnej puli środków którymi spekuluje. Kapitał inwestycyjny w tym sensie stanowią te środki na których utratę ich właściciel nie może sobie pozwolić, rzeczy takie jak na przykład oszczędności emerytalne czy środki odkładane na edukację dzieci.
W odróżnieniu od tego spekulacja powinna dotyczyć tylko takiej części kapitału której potencjalna strata nie będzie oznaczała finansowej ruiny, zmuszając niefortunnego spekulanta do drastycznej zmiany swojego stylu życia czy wyprzedaży reszty posiadanych aktywów inwestycyjnych. Wypadki się czasem zdarzają, emocje biorą górę i nie pozwalają spekulantowi zamknąć przegranej pozycji i przejść spokojnie obok poniesionych strat. Pragnienie odegrania się za wszelką cenę powoduje że łatwo wtedy stracić zimną krew, i podbijając stawkę trwać na przegranej pozycji. W takich warunkach łatwo jest ulec pokusie sięgnięcia poza kapitał wcześniej desygnowany ściśle na spekulację.